wtorek, 27 listopada 2012

Wracamy do łazienki

Prawie gotowa... wisi jeszcze żarówka na kablu ( i tak na razie zostanie), brakuje prysznica( stąd wciąż folia na wannie) i szyby w drzwiach. Docelowo ma być jeszcze parawan szklany na wannę ale teraz nic nam nie będzie jak się trochę pokąpiemy na siedząco :)
Podsumowując coś jeszcze poszło nie tak... Mamy za nisko ubikację. Normalna wysokość podwieszenia lub postawienia ubikacji to 40cm a nasza jest 5 cm niżej. Dlaczego? A dlatego, że cały podwieszany system został zamontowany jeszcze zanim podjęliśmy decyzję co będzie z podłogą. Kolejne nasze małe niedopatrzenie. I w tym momencie możemy do pozytywów zaliczyć to, że podłoga w łazience i tak jest niżej. Gdyby wyrównać ją z resztą mieszkania wc nie zmieściło by się... by to poprawić  trzeba było by kuć kafelki i płyty kartonowo- gipsowe by cały system podnieść do góry. A tego już w tym momencie nie chcemy. Pozostaje nam przyzwyczaić się, że kolana trochę wyżej są przy korzystaniu z toalety :P Szukając dobrych tego stron myślę o dzieciach. Będą miały naprawdę wygodnie.
 Naprawa podłogi odłożona na "jutro" czyli pewnie kupimy wkrótce jakiś chodniczek.  
Lista zakupów : 
Umywalka KLIK
Szafka pod umywalkę KLIK 
Wanna KLIK
Lustro na wymiar KLIK 
Lampki KLIK 
Koszyk metalowy na brudną bieliznę : wyszperany na giełdzie staroci i pomalowany na czarno.
p.s Uwielbiam tę łazienkę, wydaje się być wielkim luksusem przy tej, którą posiadamy teraz.

sobota, 17 listopada 2012

Kilka słów o kuchni i pewna procedura.

Przyszedł w końcu czas na kuchnię, choć jej planowanie trzeba było rozpocząć już dawno, dawno temu kiedy to podejmowaliśmy decyzję o ułożeniu rur, odpływów i gniazdek elektrycznych. Wyobrażałam sobie kuchnię moich marzeń jako kuchnię z fazowanymi białymi frontami, drewnianym pięknym blatem i uchwytami w kształcie "łódeczek". Taką troszeczkę postarzaną... Ale w dobrym momencie (dobrze, że jeszcze przed zamówieniem) męska część naszej rodziny odezwała się i powiedziała czego chce i jak On to sobie wyobraża. I mamy teraz piękny prawie kompromis. Będą białe błyszczące fronty , biały blat i białe uchwyty :)
Gorzej wyszło z finansami przeznaczonymi właśnie na kuchnię. Niby ciągle były odłożone, gdzieś tam w myślach okrągła suma, która widniała na koncie ciągle była kuchni przeznaczona. Kuchnię miał zrobić nam Jakub( tu link KLIK) , polecam go!!!!! bo to człowiek złota rączka. Potrafi zrobić wszystko. Zrobił piękny projekt, wcisnął pralkę i szafkę gospodarczą i dużą lodówkę. Wszystko było tak jak chciałam ale...okazało się, że nas po prostu na tą kuchnie nie stać. 

Zdecydowaliśmy w końcu w IKEA kupić niezbędne minimum a z czasem będziemy dorabiać na zamówienie resztę,  żeby było właśnie tak jak chcemy. W plannerze IKEA udało się zrobić prosty projekt a system ratalny z własną wpłatą własną ( gdzie przy wpłacie 25% sumy zamówienia nie trzeba przynosić żadnych dodatkowych zaświadczeń i wystarczy dowód osobisty) uratował nam życie. Oprócz kuchni dorzuciliśmy do rat jeszcze dwa narożniki, stół, materac dla nas, lampy łazienkowe, łóżko z materacem dla Hani i inne takie.

Procedura samego zamówienia kuchni i tych wszystkich rzeczy w IKEA okazała się jednak dosyć skomplikowana. Były aż trzy podejścia, kiedy to byliśmy gotowi już płacić naszą 25% -ową wpłatę własną i umawiać się na montaż. Ale...albo brakowało zlewu, albo brakowało piekarnika, potem okazało się, że tylko i wyłącznie, bez możliwości umówienia się na inny termin towar po zamówieniu przyjeżdża następnego dnia i czeka w mieszkaniu na montaż. Więc jak już byliśmy gotowi również w mieszkaniu na przyjęcie różniastych pudeł i pudełek ważących ponad tonę to w końcu pojechaliśmy do IKEA, zebraliśmy miliony różnych kwitków, karteczek ( bo trzeba było z każdego działu przynieść karteczkę z pieczątką z nazwą produktu, które chce się wliczyć w raty, od stanowiska kuchennego zrobić kilka kursów do Panów od montażu i transportu i z powrotem). Po wszystkim jeszcze Pani poinformowała nas, że produkty kupione, które znajdują się na sklepie musimy sami sobie dziś zabrać bo tych rzeczy nikt nam nie zapakuje do transportu...więc kiedy po raz dziesiąty tego dnia przechodziłam przez sklep IKEA miałam go po dziurki w nosie.
Następnego dnia czyli wczoraj Panowie przywieźli nam tysiące pudeł i kartoników i położyli w jednym pokoju( aaaaa nasza podłoga!!!) bo taka jest procedura, że nie kładą do kilku pokojów. I teraz nasz salon prezentuje się następująco :

Część tych rzeczy ukryjemy w sypialni i tam przezimują do 12 grudnia, bo to był najbliższy termin montażu kuchni. Ale do tego terminu mamy plan uwinąć się z pozostałymi pracami. 

A  na razie kuchnia będzie prezentowała się tak : 


Zamontowaliśmy również przesuwane drzwi i prezentują się całkiem, całkiem :P

A tu bałagan w łazience. I czarne drzwi jeszcze bez szyby. Dziś wieczorem mam plan zabrać się za dokładne sprzątanie. W poniedziałek będziemy mieć lustro oraz lampy i wtedy pokażę Wam jak się prezentuje.

niedziela, 11 listopada 2012

Stara cegła

Stara cegła miała być widoczna w miejscu gdzie wyburzyliśmy ścianę i połączyliśmy kuchnię z salonem. Podczas wyburzania została jednak tak zmasakrowana i podziurawiona, że ciężko było ją doprowadzić do ładu i wyrównać. Ceglany słupek został zabudowany karton gipsem i w wtedy przyszła mi do głowy myśl by jednak spróbować otworzyć taką cegłę. Trochę poszperałam w necie i znalałam TEGO PANA.  Pan ten ręcznie odlewa z gipsu formy cegieł i suszy w piwnicy. Odlewy są lekkie a ich cena wcale nie jest duża. Ścianę zagruntowaliśmy i przyczepialiśmy odlewy za pomocą kleju do marmuru.
Potem trwała przez kilka dni misterna praca przy wypełnianiu szpar białym cementem. Sprytnie mąż wymyślił  kupując największą strzykawkę w aptece. Nabierał cement i wyciskał w szpary, trzeba było jednak i tak mokrym palcem lub pędzelkiem wyrównywać potem każdą szparę zanim cement zdążył zaschnąć. Potem już tylko ponowne gruntowanie i malowanie na biało. I teraz mamy piękną białą "cegłę" w domu :)
Mamy też czarną ścianę w kuchni ale to stan chwilowy. Wróci biel, wróci. Ale o tym następnym razem. W między czasie jeszcze popracowaliśmy nad wykończeniem okien i parapetów .Już prawie nie widać z zewnątrz, że w mieszkaniu wciąż trwa remont. Jeszcze tylko szyby umyję i będzie pięknie. 
Tymczasem pewien temat spędza nam sen z powiek. Nie możemy pogodzić się z tym, że spieprzyliśmy ( wybaczcie za mocne słowo ale nie nasuwa mi się inne) podłogę w łazience. Jeśli cofniecie się jeden wpis wstecz zauważycie pewnie wielką plamę na środku podłogi. Ja też ją widzę ale dopiero teraz. Podłoga została wycyklinowana i niestety przy wypełnianiu szpar silikonem została poplamiona przez nas płynem do mycia naczyń. Wylał nam się w kilku miejscach. Powycieraliśmy i było ok. Plamy nie były widoczne gołym okiem.
Zabraliśmy się dzielnie za olejowanie i niestety wszystkie plamy wyszły i są strasznie widoczne, poza tym są smugi( pewnie to już nasza umiejętność a w zasadzie jej brak) a podłoga wygląda strasznie!!!! Została mocna przyciemniona a mimo to strasznie te plamy widać. Chcemy ją jakoś ratować ale opcje są dwie : podobno można zmyć olej terpentyną w miejscu plam i ponownie zaolejować, można też zamówić ponownie cyklinę i znów olejować. Ale ja już się boję, że będzie jeszcze gorzej. HELP!!! Czy ktoś ma na to jakąś dobrą radę?  Niestety nie zrobiłam zdjęć gdyż wszystkie narzędzia i graty remontowe znajdują się chwilowo w łazience. 
I jeszcze coś. Coś już bardziej weselszego. Zabieram się na dniach za ławeczkę. Sama jeszcze nie wiem jak będzie wyglądała. Na razie wygląda tak :